11 maja 2024r. Imieniny: Igi, Miry, Lwa
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Refleksja o demokracji - Andrzej F. Cendrowski

      W jednym ze starszych tekstów „Nie klękajmy przed demokracją” ubolewał Pan Andrzeju (po raz kolejny proszę wybaczyć mi tę poufałość) z powodu „kiksów” zdarzających się wyborcom przy podejmowaniu, wydawałoby się odpowiedzialnych decyzji wyborczych., kiedy to wybierając swych przedstawicieli lub opowiadając się za konkretnymi rozwiązaniami, wynoszą na wyżyny władzy ludzi np. niekompetentnych, lub popierają rozwiązania dla nich szkodliwe. Kontynuując ten demokratyczny wątek, chciałbym trochę przekornie, zwrócić uwagę Pana i czytelników  na inny aspekt tego zagadnienia.

 

     Utarło się  w naszym zbiorowym pojmowaniu historii  pojęcie „czasu zniewolenia”, odnoszące się do okresu między 1945 – 1989r,w którym pozbawieni byliśmy podstawowych swobód  demokratycznych i politycznych ( swobody zrzeszania się  i głoszenia publicznie  odmiennych od  oficjalnie przyjętych   poglądów), któremu przeciwstawia się okres po 1989r (ostatniego dwudziestolecia) ,pełni  swobód demokratycznych. Czy naprawdę możemy cieszyć się pełnią tych swobód ? Śmiem wątpić, a swe wątpliwości śpieszę przedstawić.

 

     Uwalniając się od totalizmu światopoglądowego, niezauważalnie acz  ciągle i coraz głębiej brniemy w uzależnienie finansowe „niewolę ekonomiczną”. Presja statusu materialnego (dobrej pracy i płacy), konieczność spłaty rat kredytu na mieszkanie, samochód, utrzymania uczących się (studiujących) dzieci, sprawia, że dla zachowania materialnego status quo z coraz większym oporem zdradzamy swoje opinie, nie tylko w kwestiach politycznych ale i innych, choćby co nas w otaczającej rzeczywistości drażni, a co się podoba. Wystarczy  myśl, że nasza otwartość w tej czy innej sprawie może zrazić szefa , zbulwersować sąsiada lub znajomego który powtarzając nasze opinie może doprowadzić do zagrożenia dla naszej posady, pozycji społecznej, towarzyskiej itp. Tę niechęć do otwartego (pod własnym nazwiskiem) ujawniania swych poglądów widać wszędzie, w rozmowach ze znajomymi w pracy, ludźmi spotkanymi na ulicy, w autobusie w pociągu itd. Nikt nas do niczego nie zmusza, to my sami samo ograniczamy się, zamykamy się w sobie, cenzurujemy siebie i innych.  Czynimy tak będąc przekonanymi, że chronimy w ten sposób nasz status finansowy, zawodowy, społeczny, siebie i bliskich. Dzieje się tak nie tylko na naszym lokalnym podwórku ale w i całym społeczeństwie. Oczywiście, w sposób najczęściej nieuświadomiony odreagowujemy swój strach i zniewolenie np. na forach internetowych gdzie anonimowo wylewamy swoją żółć, oskarżamy, obrażamy, znieważamy wszystkich i wszystko.

 

       Zapewne informacje, że co niektórzy znieważeni  potrafią skutecznie bronić swojej czci przed sądem, a Internet nie jest tak anonimowy jak sądzono, podziałały studząco na  najbardziej  sfrustrowanych, lecz nie to mnie martwi. Martwi mnie nasza narastająca bojaźń do wypowiadania swych opinii i bycia z nich dumnymi, bojaźń administratorów stron internetowych którzy poczynają unikać kontrowersyjnych tematów.

 

      A oto przykład : Znany szermierz słowa i harcownik lokalnych mediów internetowych, być może zniechęcony bezczynnością swych adwersarzy, począł w swych wpisach na jednym z tych mediów domagać się wyjaśnień na temat przyczyn przerwy w budowie miejskiego basenu oraz skomentowania krążących plotek o wielkości dotacji pozyskanych  na tę inwestycję. Jakie było moje zdumienie gdy informacja na ten temat od administratora wraz z komentarzami wspomnianego „harcownika” zniknęła  , a następnie po kilku dniach powróciła ”przykryta” takimi newsami jak < szczepienie lisów wolno żyjących na Mazowszu > czy <”baba” w aptece  > itp..

        Jeżeli uważasz drogi czytelniku iż pisząc to sugeruję, że zachowanie wspomnianego administratora było efektem zakulisowych działań władz to się mylisz. Uważam, że gospodarz strony z własnej inicjatywy zdjął ten news, że sam z własnej woli wdział gorset samo cenzury, zapewne obawiając się posądzenia o zaangażowanie po jednej ze stron polityczno – lokalnego sporu, lub będąc sprzymierzeńcem jednej ze stron, przestraszył się posądzenia o przejście do obozu „wroga”. Uczynił tak z tych samych powodów o których wspomniałem wcześniej, bo nie wystarczy ogłosić , że jesteśmy zwolennikami demokracji, zapisać ten ustrój w konstytucji, demokracja (poczucie wolności) musi się narodzić w naszych sercach i umysłach, postawach i działaniach. Jeżeli tam jej nie ma to jest tylko pustym zapisem słownym.

 

      Kiedyś  usłyszałem termin „miękka dyktatura, miękki totalitaryzm”. Uważam, że narastająca polaryzacja  poglądów politycznych , atmosfera konfliktu sprzyja zachowaniom bliższym totalizmowi niż demokracji. Oby „miękki totalitaryzm” obiegu informacji, wymiany poglądów, nie odegrał roli impulsu, przyzwolenia na zachowania dyktatorskie. Bo dyktatura, choćby i miękka, jest zaprzeczeniem swobody „demokracji”, która jest szczytem ludzkiego geniuszu na polu nauk społeczno – politycznych, i choć boli mnie powszechna bojaźń przed ujawnianiem indywidualnych opinii czy deklaracji, wolę kpić z samo cenzury w demokracji niż poszerzać  wolność swych wypowiedzi w obliczu  panoszącej się dyktatury, choćby i miękkiej.

 

      Kończąc i powracając do wspomnianych „ kiksów” wyborczych, chciałbym zwrócić Pana uwagę na pewien paradoks. „Cud” wyborczy 4 czerwca 1989r mógł być w jakiejś części efektem naszych frustracji, których, ze względu na brak Internetu nie  mogliśmy uwolnić w inny sposób, zaś ilość materiałów propagandowych kolportowanych w punktach wyborczych, według standardów współczesnych pozwoliłaby uznać tamte wybory za niedemokratyczne.  W dodatku bardzo wielu z nas, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, „popierając nowe” zagłosowało za osobistą biedą, wykluczeniem i innymi nieszczęściami z których nie mogą się podnieść do dziś.

 

        Dla przeciwwagi t.z. „Sejm kontraktowy” który został powołany w wyniku tych wyborów, jakże często wyśmiewany i pogardzany,  w opinii wielu fachowców jest uznawany za najbardziej fachowy, odpowiedzialny i twórczy , w okresie dwudziestu paru ostatnich lat. Kolejny paradoks polega na tym, że bardzo wielu parlamentarzystów z tego okresu nie jest już posłami  - przepadli w następnych wyborach gdyż mimo swej fachowości i rozumu nie potrafili przekonać do siebie wyborców, a to właśnie sposób  narracji dla potencjalnych wyborców, (a nie przymioty  umysłu) sprawia, że jesteśmy wybierani (politykami) lub nie.

 

        Pewien średniowieczny mnich Alkuin w jednym z listów do jednego z  przywódców ówczesnego świata napisał. „Vox populi – vox dei”. Jako ludzie wychowani w kulturze chrześcijańskiej winniśmy przyjąć te wyroki z pokorą i zrozumieniem.

Andrzej F. Cendrowski